Amerykańscy rejestratory uratowali dziki kot
Ostatnio, w zwykłym dniu roboczym, który zapowiadał rejestrator z stanu Dewahr, nie było nic niezwykłego, wystąpiło niezwykły incydent.
Podczas wylesiania lasu, bliżej południa, jeden z drwalów nagle usłyszał przenikliwy kot.
Zapadnie go nieco, ponieważ cięcie było daleko od macierzy mieszkalnych, a koty domowe tutaj nie powinny być. Przypuśćmy, że gdzieś w krzakach może ukryć dzikiego kota, a nawet Lynx, driburek zasugerował, że towarzysze przestaną pracować w czasie i znaleźć zwierzę, które w procesie wylesiania może zginąć pod drzewem spadł z góry lub bądź zmiażdżonym kółkami.
Koledzy odpowiedzieli na prośbę i zaczęli szukać medownej bestii. Ale po godzinie nic nie można znaleźć, chociaż szuka każdego uderzenia i każdego buszu. Więc może nadal kontynuować aż do tego, ile czasu, aż jeden z rejestratorów podnieśli głowę. Na szczycie wysokiej sosnowego zwierzęcia podobnego do kota.
Aby go usunąć, nie było możliwości, ponieważ większość pnia była całkowicie naga i tylko prawie w najbardziej Makushkiej była jakaś roślinność, gdzie dostał nieszczęśliwy kot. Wózek strażacki prawdopodobnie może pomóc, ale jechać w takim pieprzonym, mogłaby zaszkodzić.
Wtedy jeden z drwalów wrócił do wioski, w której mieszkał i jego koledzy i wziął "pazury", które elektrycy lubią podnieść się do Polaków. Z ich pomocą udało mu się wznieść na wysokość ponad dwadzieścia metrów, gdzie osiedlił się na śmierć przestraszony las. Diva w rękach dzikiego nie wystąpił w ogóle, zamierzając zachować obronę. Ale ponieważ Zbawiciel zdołał rzucić na niego gruby koc, a potem nie miał czasu na wspinanie się. Jednak mógł skontaktować się z ręką. Według Michaela Sullivana, który przyjął działanie ratunkowe, zejście było niezwykle trudne, ponieważ konieczne było odwrócenie uwagi kota.
Dlatego, gdy na ziemi pozostało kilka metrów, nie czekał i pozwolił kotom skokować na ziemię. Uczucie pod stópami solidnej gleby, leśny mieszkaniec, ocalał poważny stres natychmiast zniknął w lesie częściej.
Ile godzin lub dni usiadł na szczycie sosny, że był tam napędzany i bez względu na to, jak bardzo mógł zobaczyć, czy nie zauważył rejestratorów - wszystko pozostało nieznane.